Gdy od wielu dni słyszymy, że akcja szczepienia przeciwkowidowego Polaków (tzn. Narodowy Program Szczepień) przyspiesza, sensowne wydaje się z większą mocą wrócić do kwestii kolejności szczepień. Myślę o dwóch grupach: jednej oczywistej (o której mówi się od dłuższego czasu) i drugiej – już nie tak bardzo.
Ta pierwsza to osoby z niepełnosprawnościami. To ludzie, którzy siedzą w domu od roku. Bo ze względu na swój stan zdrowia nie mogą ryzykować, bo się boją, bo nie mają z kim itd. Ktoś powie: tak jak miliony innych. Zgoda, tyle że w przypadku tych innych nie zostanie zaspokojona na przykład potrzeba pójścia do kina czy spotkania się w restauracji, a w ich przypadku chodzi o brak możliwości udziału w niezbędnej rehabilitacji czy korzystania z koniecznych usług medycznych. Ech, jeśli ktoś tego nie dostrzega, to trudno, można byłoby rzecz. Szkoda jednak, że potrzeby szybszego szczepienia osób z niepełnosprawności nie widzą rządzący. Brak empatii? Czy tylko chłodna kalkulacja, że nie wyjdą na ulice i nie będą palić opon pod rządowymi budynkami?…
Druga grup, o której chcę napisać, może wydawać się dziwna: to maturzyści. Raczej trudno liczyć na zrozumienie potrzeby ich wcześniejszego szczepienia, bo to młodzi ludzie, 19-latkowie. Ale za chwilę czeka ich szczególny czas egzaminów maturalnych – kilkanaście dni, które mogą zaważyć na ich życiu. Będą jechać do szkoły komunikacją miejską, potem siedzieć kilka godzin w jednym pomieszczeniu. Owszem,. dyrektorzy szkół zadbają o zachowanie reżimu sanitarnego, ale czy to na pewno wystarczy? Czy ryzyko nie jest tak duże, że warto byłoby ich zaszczepić?
Jeszcze liczby: do egzaminu dojrzałości przystępuje w tym roku ok. 270 tysięcy osób. Według zapowiedzi dotyczących wydajności systemu szczepień (przepraszam: Narodowego Programu Szczepień) to co najwyżej półtora dnia szczepień. No, biorąc poprawkę na urzędniczy optymizm, maksimum dwa dni…
PS:
20.04.2021: Szczepienia uczniów przed maturami? „Nie ma potrzeby” – Polsat News