przyjaciolki

Paradoks

Dziś został ogłoszony plan popandemicznego powrotu uczniów do normalnej edukacji w szkołach. Zatem: już 4 maja wracają do szkół uczniowie klas 1–3, od 15 maja – klasy 4–8 będą się uczyć hybrydowo, a od 29 maja – wszyscy wracają do nauki stacjonarnej.

Przez rok można się było naczytać o różnych negatywnych skutkach edukacji zdalnej. Co ciekawe, była w tym pełna zgodność – od ministra Czarnka po ZNP, od nauczycieli po rodziców i uczniów. Zwracano więc uwagę na kwestie: trudności sprzętowych i mieszkaniowych (zwłaszcza na początku pandemii), problemów z przygotowaniem nauczycieli do pracy na odległość, braki umiejętności samodzielnej pracy w domu, konieczności silnego wspierania dzieci przez rodziców, oceniania w nauczaniu na odległość (patrz: syndrom Konkursu Matematycznego „Kangurek“), problemów z realizacją programu (podstawy programowe!), no i wreszcie – to rzecz bezapelacyjnie najważniejsza – negatywnych skutków braku relacji społecznych między uczniami, zaniku więzi, osamotnienia dzieci.

Tymczasem – paradoksalnie – w kilka minut po ogłoszeniu decyzji o powrocie do szkół w mediach społecznościowych zaczęło lawinowo przybywać negatywnych komentarzy, często bardzo emocjonalnie wskazujących na bezsens tej decyzji. Przy czym wcale nie chodziło o kwestię nauczania hybrydowego (to dla dyrektorów organizacyjna makabra), że późno (właściwie dopiero za miesiąc – przez co powrót ten będzie na zbyt krótki czas), albo że to niebezpieczne. O co więc chodzi, skoro edukacja zdalna jest bezsprzecznie taka zła?

Chodzi o strach. Strach przed tym, jak będą wyglądać te trzy tygodnie. Sedno problemu widać dokładnie również w mediach społecznościowych. Z jednej strony – bardziej świadomi nauczyciele, dyrektorzy, pedagodzy wskazują, że to doskonale, bo przez trzy tygodnie da się troszkę odbudować wspólnoty klasowe, szkolne, podkreślają, że działania nauczycieli przez ten czas będą musiały koncentrować się na poradzeniu sobie z lękami uczniów, odbudowaniu relacji rówieśniczych. Z drugiej strony – widać ogromne obawy uczniów i rodziców, wręcz strach przed tym, że będzie to okres sprawdzianów, kartkówek, masowego, nieliczącego się z problemami psychicznymi uczniów egzekwowania wiedzy. Zresztą już to widać – znam szkoły, gdzie w Librusie zostały przez co przezorniejszych nauczycieli zabukowane już wszystkie terminy czerwcowe na sprawdziany…

Trzeba więc apelować do nauczycieli, aby nie byli egzekutorami, ale wychowawcami, empatycznymi partnerami dzieciaków w powrocie do normalności. Aby rozumieli, że przez te kilkanaście czerwcowych dni nie należy za wszelką sprawdzać, kontrolować, ani nadganiać z programem, lecz przede wszystkim trzeba dać uczniom możliwość po prostu pobycia ze sobą, ułatwić im polubienie swojej szkoły.

Trzeba też apelować do rodziców, zwłaszcza tych nadambitnych, o opamiętanie – aby zrozumieli, że wysoka średnia, „czerwony pasek” nie są teraz najważniejsze.

Comments are closed.