Wracam ze Zjazdu Socjologicznego. Klapnąłem. Zamykam oczy i odpoczywam, korzystając z kwadransa, który mam na dojechanie metrem do stacji Bemowo.
– Halo, coś się stało? – ktoś szarpie mnie raptem za rękaw.
– Nie, nie, po prostu boli mnie kręgosłup – odpowiadam.
– Ooo – kobieta się ożywia – mogę panu dać namiar na rewelacyjnego masażystę, pomaga mi od wieku lat!
– Pani? – odzywa się nagle mężczyzna w szafirowej marynarce.
– Wiem, młoda jestem, ale…
– Mogę polecić dobrego rehabilitanta, nawet przyjeżdża do domu – przekonuje pan szafirowy.
– A ja mam takiego kręgarza, co od razu postawi pana na nogi – do dyskusji włącza się kolejna kobieta – to cudotwórca!
– Oj, jakie to smutne, widzę, że naród zbolały, wszyscy mają problemy z kręgosłupem – podsumowuje rozmowę kobieta 1.
– Ale empatia i chęć pomocy w narodzie nie giną – próbuję znaleźć jakieś plusy…