wrzesniowi-mistrzowie-kwadrat

Wrześniowi mistrzowie

 


Mamy za sobą dopiero kilkanaście dni nowego roku szkolnego i już widać, jak w poszczególnych szkołach będzie wyglądać współpraca z rodzicami, w szczególności z radą rodziców. W tym wpisie pisałem o przypadkach patologicznych. Ale są przecież dyrektorzy, którzy doskonale rozumieją, jak powinny wyglądać partnerskie relacje z rodzicami – zgodnie z prawem, ale przede wszystkim z korzyścią dla szkoły, czyli dla dzieciaków. Niektórzy dyrektorzy to prawdziwi mistrzowie!

 

Wybory rady rodziców. W pewnej podstawówce w środkowej Polsce odbyły się one w całej szkole w ten sam sposób. Rodzice otrzymali wcześniej w Librusie wnikliwą informację od dyrektora szkoły na temat współpracy z rodzicami oraz sprawozdanie rady rodziców za poprzedni rok. Wychowawcy na zebraniach tłumaczyli, do czego jest potrzebna rada rodziców, prosili o zgłaszanie się i sprawny wybór, po czym wychodzili. Niby była to pewna forma przymusu (metoda „na konklawe” – zamykam drzwi i wyjdziecie, jak wybierzecie „trójkę klasową”), ale też zero jakiegokolwiek wpływania – pełna niezależność rodziców!

Pierwsze spotkanie nowej rady rodziców.  W innej szkole rodzice mieli łzy w oczach, gdy pani dyrektor w niezwykle ciepłych słowach dziękowała członkom poprzedniej rady, mówiąc z głowy bardzo serdecznie o każdym (!) jej członku, o jego indywidualnym wkładzie w rozwój szkoły. A potem tłumacząc, dlaczego dla niej jako dyrektorki szkoły bardzo ważna jest dobra współpraca z rodzicami, że chodzi o partnerskie relacje, że razem można więcej zrobić i że przecież chodzi o wspólny cel – dobro uczniów! Motywacja: 10/10.

Program wychowawczo-profilaktyczny – czyli dokument, który do końca września powinny wspólnie zatwierdzić dwie rady: rodziców i pedagogiczna. Pan dyrektor w dużym liceum już kilka lat temu stwierdził, że to, jak wygląda praca nad programem, to patologia: tworzy się kwit sztuka dla sztuki (i dla wizytacji z kuratorium), co rok robiąc kopiuj-wklej, po czym obie rady mają to bezrefleksyjnie klepnąć. Powołał zespół (wspólny – rodziców i nauczycieli), który corocznie dokonuje ewaluacji programu i jeszcze przed wakacjami przedstawia gotowy projekt. I zachęca bardzo skutecznie (oj, bo ten dyrektor potrafi być męczący) do zapoznania się z nim wszystkich rodziców.

Rodzice-zawodowcy. Dyrektorka, która kilka lat temu uczestniczyła w naszym fundacyjnym projekcie o wolontariacie rodziców, ma cały czas aktualizowaną ich listę, uwzględniającą deklaracje pomocy związane z… umiejętnościami zawodowymi rodziców. To działa! Dotąd przydali się szkole między innymi: różnego rodzaju artyści, lekarze i ratownicy medyczni, elektryk, agent ubezpieczeniowy, dietetyczka, tłumacz przysięgły, architekt zieleni, krawcowa i drukarz. Tak, to naprawdę działa!

Pomoc pandemiczna. W pewnej szkole podstawowej dyrektor stworzył specjalny nauczycielsko-rodzicielski zespół pandemiczny. Wyszedł bowiem z założenia (słusznego!), że nie może sam, bez udziału rodziców, decydować o sprawach związanych z koronawirusem, czyli takich, które mają bezpośrednie przełożenie na zdrowie i życie uczniów oraz ich rodzin. Dodatkowo, też słusznie, doszedł do wniosku, że rodzice będą najskuteczniejsi w walce z innymi rodzicami – antymaseczkowcami, antydystansowcami, antydecynfekcjonistami i w ogóle z takimi „anty”…

Kasa rady rodziców. Szok przeżyli rodzice w pewnym liceum, gdy – przyzwyczajeni do trzymania ręki na wszystkim przez dyrektorkę w szkole podstawowej – usłyszeli od dyrektorki w nowej szkole ich dzieci, że to wyłącznie rodzice decydują o sposobie wydatkowania pieniędzy rady rodziców, natomiast ona będzie się zwracała z propozycjami, prośbami o przeznaczenie środków na ważne dla szkoły cele. Rozumiecie? Będzie prosiła, zamiast mówić, co ma być kupione, albo – o zgrozo! – sama robić przelewy z konta rady rodziców.

Wydatki pandemiczne. W pewnej szkole na Pomorzu rada rodziców finansowała dotąd podstawowe środki czystości (a jak pieniądze się skończyły, to uczniowie musieli sobie radzić sami). Tak było tutaj „od zawsze”. Wtem, przy okazji zamówień na płyny do dezynfekcji, nowa pani dyrektor, uświadomiła to sobie i wściekła się – bo jak to możliwe, że w roku 2020, w dużym mieście w dużym państwie w środku Europy produktami luksusowymi, które muszą finansować rodzice, są mydło i papier toaletowy? Oj, nieźle się wkurzyła. Tak oto, dzięki koronawirusowi (i sensownej pani dyrektor) pewna szkoła wkroczyła w XXI wiek… 🙂

 

Wersja graficzna – kasiarozek.pl:

Comments are closed.