Intercity, kilkanaście dni po tym, jak skorzystałem (nielegalnie) z mTożsamości dla udowodnienia, że ja to ta osoba, której nazwisko widnieje na bilecie…
– Dzień dobry, poproszę bilety – brzmi znajoma formułka.
– Proszę – jak zwykle wyciągam smartfon z wyświetlającym się kodem.
– Dziękuję, poproszę dowód tożsamości – wszystko przebiega rutynowo.
– Proszę – a co, sprawdzę to raz jeszcze, pokazuję więc ekran wyświetlający dokument w aplikacji mObywatel.
– Ale ja poproszę dokument tożsamości, a nie potwierdzający tożsamość!
– Wow! – jestem przytłoczony kunsztem semantycznym pani konduktor.